piątek, 11 lipca 2014

ogarnięci...

w sumie to nie tak do końca. To już moja trzecia próba powrotu do "świata". Musze przyznać, że zdecydowanie lepiej idzie mi prowadzenie pamiętników papierowych. Ale gdyby tak nie daj Bóg się zapodziały to niech chociaż tutaj pozostanie mała namiastka naszej codzienności. Tymcio rośnie dosłownie jak na drożdżach a Mania codziennie sprawdza moją nerwową  wytrzymałość. I przyznaję, że jestem mało odporna, więc specjalnie nie musi się wysilać, żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Na ściennym kalendarzu wykreślam dni, o których wolałabym zapomnieć i co? jest ich coraz więcej... Do diaska! Zawsze naśmiewałam się z tzw buntów i chyba jeden nas dopadł, choć to może tylko skomplikowany charakterek małej odkrywczyni świata. Chwila, chwila, żeby nie było tak no.. nostalgicznie  to  często i gęsto jest cudownie. Na przykład wtedy kiedy Mania siedzi i mruczy pod nosem "kocham" a jak zapytam kogo, odpowiada "Tymusia". I co wtedy? Matka się cieszy, bo przecież mogła go nie polubić. Nikt nie musi tak od razu kochać swojego rodzeństwa zwłaszcza kiedy to mniejsze zagarnia w większości uwagę mamy... Także u nas jest cudownie!