środa, 18 grudnia 2013

miniony weekend

Czasem zdarza się, że soboty a nawet niedziele spędzamy samotnie w zestawie ja, Mania i Łat. Okazuje się, że wtedy robimy więcej niż zakładamy. Sama dziwię się jak to możliwe, ale zawsze kiedy mam więcej na głowie jestem bardziej zorganizowana, ot taka przypadłość. Poza tym znajdujemy w chlebaku sympatyczne listy od D.
Po skończonych (sukcesem) pierwszych warsztatach (www.facebook.com/gadziokarnia)  w końcu mam chwilę na świąteczne porządki... jeżeli pracę z dzieckiem można nazwać porządkami, to tak, zdecydowanie ruszyliśmy pełną parą.

piątek, 13 grudnia 2013

Lis-to-pad(ł)




Listopad szybko minął, był i (prze)padł w zasadzie nawet nie zauważyłam kiedy. Poza ostatnimi w miarę ciepłymi spacerami (chociaż biorąc pod uwagę dzisiejsze grudniowe słońce to chyba złe określenie), urodzinami Dawida zaskoczył nas tylko śnieg. Mania pierwszy raz świadomie po nim dreptała a najbardziej ciekawiły ją odbicia swoich bucików na śniegu (oczywiście zawsze kiedy jest potrzeba nie ma przy sobie aparatu). W takich momentach zdaję sobie sprawę, że muszę odkrywać świat na nowo i zauważać pozornie nieistotne drobnostki. Podjęłam też ważne decyzje, może zbyt spontanicznie ale trzymam kciuki za swoje szalone pomysły, oby nie minęły szybko jak ten listopadowy śnieg.   

poniedziałek, 4 listopada 2013

październik


Miesiąc październik był obfity w spacery, słońce i remonty... W tych ostatnich końca nie widać. Mania odkryła w sobie Mistrza Mijagi. Ciągle zastanawiam się skąd u niej tyle energii, gdybym miała chociaż niewielką jej część z pewnością zrobiłam bym wszystko co odkładam ciągle na jutro. Chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

środa, 30 października 2013

zmiany

                                                  (fot. Dawid)
Od mojej ostatniej wizyty upłynęło wiele miesięcy. Życie zmieniło się radykalnie. Zostałam matką. Codzienność "stanęła na głowie" i tak stoi od września 2013. Kiedy wydawało mi się, że ogarnęłam rzeczywistość i "Nowe Rudawe Życie" okazało się, że zatoczyłam koło i znów jestem w tym samym miejscu co niespełna dwa lata temu. Pełna strachu i obaw czekam na marzec kiedy nasza trójka osiągnie rozmiar czwórki... Czas wrócić.