wtorek, 28 stycznia 2014

kiedy leżę

 
Kiedy ja tak leżę i leżę to oni spędzają czas razem.  I tak mi się wydaje, że to dobrze bo w końcu D. tyle razy martwił się o jego więź z Manią, że jak płakała to uspokajała się u mnie, jak zasypiała to w moich ramionach, pierwsze jej słowo to było "mama" zaraz po sławetnym "koo" (tak, tak... Mania najpierw nauczyła się nazywać naszego psa a potem nas). Aż w końcu przyszedł dzień kiedy moja córeczka zapomniała słowa "mama" i zaczęła wołać tylko "tata". Teraz zasypia wtulona w Jego ramię a zabawa ma sens tylko w Jego towarzystwie. Obecnie wszyscy czekamy na kolejnego urwisa i wiemy, że Mania będzie starszą siostrą na medal a nasz Okruszek kolejnym cudownym dzieckiem. Nie mam też wątpliwości, że zamiast marudzić "że odleżyn dostanę..." to  powinnam się cieszyć bo mogę poczytać i ... POLEŻEĆ. Zdaję sobie sprawę, że książka w moich rękach zawita być może za kilka dobrych miesięcy. A jak oni tak spacerują i potem patrzę na dowody, które ze sobą przynoszą: czarne rękawiczki, brudna pupa i kolana w kombinezonie to zastanawiam się czy ich wypady to nadal spacery... czy może wycieczki o tytule gleboznawstwo. Bądź co bądź póki oboje wracają z nich zadowoleni wszystko jest dobrze. A ja mam czas dla siebie, tzn dla mnie i naszego Okruszka.  

Brak komentarzy: